sobota, 22 lipca 2017

O tym, jak niepotrzebnie zajęłam czas Pani z Telefonu i o najgorszej, bo ukrytej, dyskryminacji ze względu na wiek.


11.36  - w sobotę, czyli niemal świt.
Dźwięk telefonu stacjonarnego.
Moje zdziwione: Słucham? (Nie dzwonił chyba od roku).
Pani z Telefonu: Dzień dobry, nazywam się Tak i Tak, dzwonię z firmy Takiej i Takiej, zajmujemy się rynkiem badania opinii…
Ja, nadal zdziwiona: Rynkiem badania opinii?
Pani z Telefonu: Badaniami opinii publicznej na potrzeby rynku…
Oddycham z ulgą.
Pani z Telefonu jak karabin maszynowy: Przeprowadzamy ankietę wśród osób mających od 18 do 64 roku życia i palących przynajmniej trzy papierosy dziennie. Czy jest ktoś taki w pani gospodarstwie domowym?
- A dlaczego interesuje was opinia tylko osób  do 64 roku życia?
Pani z Telefonu po chwili: Bo powyżej już wszystkie przeprowadziliśmy.
- Mój Boże, przebadaliście wszystkie osoby powyżej 64 roku życia w tym kraju?
Pani z Telefonu zaczyna wibrować nisko: Nie wszystkie, proszę pani, tylko tyle, ile nam było potrzeba.
- A, ok. A z ciekawości, ile opinii osób powyżej 64 roku życia było wam potrzeba?
Pani z Telefonu milczy wymownie.

- Ostrzegacie tych palaczy, że to niezdrowe?
Pani wyniośle: Nie proszę pani. To jest każdego indywidualna sprawa.
- No nie bardzo indywidualna, bo z tego są problemy zdrowotne, za które płacimy potem wszyscy.
Pani z Telefonu: Ale my proszę pani, nie mamy na to żadnego wpływu.
- No trochę macie, bo możecie ich przy okazji tej ankiety ostrzegać, że to niezdrowe…
Pani z Telefonu zirytowana: Mogła mi pani powiedzieć, że nie ma pani zamiaru brać udziału w ankiecie. Zmarnowałam tylko z panią swój czas.

Ona ze mną.
Wiadomo.