11.36 - w sobotę,
czyli niemal świt.
Dźwięk telefonu stacjonarnego.
Moje zdziwione: Słucham? (Nie dzwonił chyba od roku).
Pani z Telefonu: Dzień dobry, nazywam
się Tak i Tak, dzwonię z firmy Takiej i Takiej, zajmujemy się rynkiem badania opinii…
Ja, nadal zdziwiona: Rynkiem
badania opinii?
Pani z Telefonu: Badaniami opinii
publicznej na potrzeby rynku…
Oddycham z ulgą.
Pani z Telefonu jak karabin maszynowy:
Przeprowadzamy ankietę wśród osób mających od 18 do 64 roku życia i palących
przynajmniej trzy papierosy dziennie. Czy jest ktoś taki w pani gospodarstwie
domowym?
- A dlaczego interesuje was
opinia tylko osób do 64 roku życia?
Pani z Telefonu po chwili: Bo
powyżej już wszystkie przeprowadziliśmy.
- Mój Boże, przebadaliście
wszystkie osoby powyżej 64 roku życia w tym kraju?
Pani z Telefonu zaczyna wibrować
nisko: Nie wszystkie, proszę pani, tylko tyle, ile nam było potrzeba.
- A, ok. A z ciekawości, ile
opinii osób powyżej 64 roku życia było wam potrzeba?
Pani z Telefonu milczy wymownie.
- Ostrzegacie tych palaczy, że to
niezdrowe?
Pani wyniośle: Nie proszę pani.
To jest każdego indywidualna sprawa.
- No nie bardzo indywidualna, bo z
tego są problemy zdrowotne, za które płacimy potem wszyscy.
Pani z Telefonu: Ale my proszę pani,
nie mamy na to żadnego wpływu.
- No trochę macie, bo możecie ich
przy okazji tej ankiety ostrzegać, że to niezdrowe…
Pani z Telefonu zirytowana: Mogła
mi pani powiedzieć, że nie ma pani zamiaru brać udziału w ankiecie. Zmarnowałam
tylko z panią swój czas.
Ona ze mną.
Wiadomo.